Świat mody jak każda inna branża jest podatny na wpadki. Marketing modowy w głównej mierze opiera się więc na próbach poprawienia wizerunku konkretnej firmy. Dotyczy to zarówno renomowanych nazwisk, jak i popularnych sieciówek. Za najczęstsze przewinienie uchodzi plagiat. Jaka jest jego skala i jak reagują marki, kiedy są o niego oskarżone?
W oczekiwaniu na pokaz
Moda żyje własnym rytmem, odmierzanym przez kolejne Tygodnie Mody. To na nich dowiadujemy się, jakie propozycje mają dla nas najlepsi projektanci. Wielcy kreatorzy to absolutny szczyt modowej drabiny. Ich pomysły nie tylko wpisują się w linie konkretnego domu mody. Stanowią także inspirację dla tysięcy firm odzieżowych, które czekają na wytyczne ze strony mistrzów. Topowe kolekcje lub propozycje tzw. wielkiego krawiectwa to oferta dla wybranych. Doskonale wiedzą o tym mniej kreatywni gracze, którzy czerpią garściami z pomysłów, podpatrzonych na pokazach mody. Wyłapują dominujące trendy i dopasowują je do potrzeb „ulicy”. Równocześnie uruchamia się marketing modowy, który objaśnia klientom najnowsze trendy.
Inspiracja czy kradzież cudzych pomysłów?
Oskarżenia o plagiat dotyczą wszystkich, zarówno wielkich projektantów, jak i sieci odzieżowych. W tej kategorii częściej winowajcom okazują się te drugie. O tym, gdzie przebiega cienka linia inspiracji a w którym miejscu zaczyna się kradzież cudzego pomysłu, decyduje sąd. Marketing modowy radzi sobie z plagiatami całkiem nieźle. Znane sieciówki mają w swoim budżecie specjalne środki, zabezpieczone na pokrycie ewentualnych kosztów odszkodowań. Wiedzą, że zysk z nowej kolekcji i tak przeważy to, co trzeba będzie zapłacić po przegranym procesie. Jak na takie afery reagują klienci? Z dość dużym spokojem i rezerwą. Najpopularniejsze sieciówki, które prawie co sezon mają tego typu problemy, wcale nie tracą na popularności.
Niezależni projektanci kontra sieciówki
Wielcy modowi gracze są w znacznie lepszej sytuacji, gdy wyłapują plagiat swoich kolekcji. Najczęściej duże marki wchodzą w skład jednego z dwóch wiodących koncernów. W zderzeniu z olbrzymim budżetem i najlepszymi prawnikami sieciówki szybko idą na ugodę i płacą karę. Plagiat jest mniej bolesny a duża marka w sumie ma dodatkową reklamę swoich ubrań w konkretnej sieciówce. Gorzej walczy się niezależnym projektantom. Ochrona praw autorskich w ich przypadku jest trudniejsza. Jak bronią się tacy twórcy? Zwykle problem nagłaśniają w mediach społecznościowych. Marketing modowy jest bardzo czuły na to, co dzieje się w social mediach. Umiejętny nacisk na sieciówkę może jednak przynieść pozytywne rezultaty.
Moc influencerów i znawców mody
Plagiatowanie cudzych pomysłów to proceder bardzo opłacalny, ale coraz trudniejszy do ukrycia. Rośnie bowiem grono amatorów mody, którzy szybko wyłapują niepokojące podobieństwa. Za odkryciem i nagłośnieniem wielu afer stoją influencerzy lub zwykli miłośnicy mody. Marketing modowy musi liczyć się z ich głosami, ponieważ zwykle są to osoby, które mają spore grono followersów. Publikacja i nagłośnienie sprawy przez nich konkretnego plagiatu przynosi niezwykły rozgłos i wywołuję szybką reakcję sieciówek. Takiego efektu nie daje kontaktowanie się projektanta z marką i próba polubownego załatwienia sprawy. Dopiero udział osób opiniotwórczych sprawia, że wypłaca się odszkodowanie lub wycofuje ze sprzedaży wskazane produkty.
Moda uchodzi za jedną z najbardziej kreatywnych dziedzin. Mimo tego często konkretne nazwiska stają się ofiarą osób, którym skończyły się pomysły na atrakcyjne tekstylia. Inspiracje i kradzieże pomysłów będą więc wpisane w branżę przez kolejne dekady.